Friday, 25 November 2011
Porównujemy pogodę
A tak w Warszawie.
No i jeszcze ci pasażerowie zeskrobujący lód z szybki, by zobaczyc o której nie pojedzie pociąg...
Życzę wszystkim ciepłego dnia.
Wednesday, 23 November 2011
Russians salute Obama
Friday, 23 September 2011
Alegoria
...i Australia:
Wiem, wiem - zdjęcia są tendencyjnie dobrane. Jakoś nie mogłem się powstrzymać, nie wiem dlaczego.
Żeby nie było, że upiększam: Sunshine to jedna z gorszych dzielnic w Melbourne. Ale przynajmniej ładnie brzmi.
See ya.
Saturday, 13 August 2011
Rynek pracy w Polsce i w Australii
Lubię sobie porównywać.
Znajoma podesłała mi maila, jaki dostała z okazji urodzin od portalu pracuj.pl. Znajoma twierdzi, że idealnie oddaje realia rynku pracy w PL-u w chwili obecnej.
Od siebie dodam, iż odpowiedzialnego za ten 'motywujący' slogan to ja bym wyrzucił z pracy na zbity pysk.
A z australijskiego rynku pracy: bezrobocie w lipcu 2011 skoczyło do poziomu 5.1% (z 4.9%) i RBA (odpowiednik NBP) zastanawia się, czy nie obciąć stóp procentowych, albo przynajmniej zrezygnować z przewidywanych podwyżek, aby pobudzić gospodarkę do tworzenia nowych miejsc pracy.
W PL-u: minister pracy Fedak wypowiada się w mediach: 'Sytuacja na rynku pracy jest w miarę stabilna, nie jest dramatyczna. [Ministerstwo] szacuje, że stopa bezrobocia na koniec lipca spadła do 11.7 proc.'
Znajoma mówi, że obecna propaganda w PL-u przewyższa tę za Gierka.
Saturday, 6 August 2011
Zamiast zakończenia
No witajcie po dłuższej przerwie.
Już miałem dokonać ostatniego wpisu na blogu, zamieszczając podziękowania dla stałych czytelników z dwoma klipami Elektrycznych Gitar: jednym - 'To już jest koniec', a drugim - tym, w którym można usłyszeć prawie na samym początku frazę '...byłem na wsi, byłem w mieście, byłem nawet w Budapeszcie...'.
Ale to może poczekać.
Tymczasem dziękuję Agacie za komentarze, które uświadomiły mi, że przecież ktoś to czasami czyta. Może nie tabuny fanów, ale zawsze...
Dlatego dziś nie będzie o Budapeszcie. Publikuję natomiast własnoręcznie wykonane zdjęcie ptaka w samiutkim centrum Brisbane na Eagle St, pod biurowcem, w którym mieści się moja dawna firma.
W Australii przyroda wdziera się nawet do City. Bez szkody dla przyrody - żaden kierowca go nie rozjechał, nikt nie poczęstował go kopem. Ludziska przygladali się z życzliwym zinteresowaniem, co widać na załączonym obrazku.
Cheers!
Sunday, 22 May 2011
Toalety - znowu, tym razem w PL-u.
O toaletach w Australii pisałem wcześniej - jeśli ktoś pominął, to zapraszam do zapoznania się z tym potencjalnie śmierdzącym tematem.
Dziś o toaletach w PL, a konkretnie o jednej z nich, znajdującej się na Dworcu Centralnym w stolicy krainy śmierdzących toalet. Ja się uśmiałem czytając napis na zdjęciu - podam treść, abyście nie nadwerężali oczu, bo fotka jest troche zamazana.
'Uwaga! Każdorazowe wejście do pomieszczeń WC jest elektronicznie rejestrowane i podlega podanej opłacie 2 zł.'
Super. Informatyka w walce ze złodziejami niepłacącymi za odcedzenie kartofelków. Jaki następny krok? Full body scan w celu zidentyfikowania osobników wynoszących papier toaletowy?
Po mojemu zdrowy rozsądek dyktowałby, aby za kasę zainwestowaną w elektronikę i koszty utrzymania urządzeń przeznaczyć na sprzątanie toalet, nawet jeśli trzeba by dopłacić - byłoby prościej i normalniej, a przynajmniej dałoby się uniknąć obciachu przy tłumaczeniu cudzoziemcom, co tam jest napisane. No, ale w stolycy chodzi głównie srać elyta (pardon my French), więc musi być nowocześnie.
W PL-u logika często działa inaczej.
Sunday, 24 April 2011
Australijskie biurka
Aussies nie słyną z zamiłowania do porządku. W moich australijskich firmach z reguły na palcach jednej ręki można było policzyć biurka, na których był jako taki porządek, a moje biurko, z wszystkimi papierami chowanymi do szuflady na koniec dnia, stanowiło wyjątek.
Pstryknąłem kilka fotek - niestety, mój faworyt nie widnieje na żadnym z nich. Było to biurko jednego z managerów średniego szczebla. Czegoś takiego w życiu nie widzieliście - dokumenty rzucone bezładnie na kupę o wysokości pół metra, niektóre sprzed roku, długopisy, połamane ołówki, kartki samoprzylepne, kanapka z zeszłego tygodnia (fakt!), pognieciony i potargany Melway (to taki grubaśny szczegółowy plan Melbourne dla kierowców), no były tam cuda. A najlepiej jak trzeba było coś znaleźć w tym marasie - przekładał wszystkie rzeczy z jednej kupy na drugą, przywalał sobie przy okazji telefon, telefon dzwonił za 10 min, i znów poszukiwania - kabaret!
Nie mogłem zrobić foty, żałuję do dziś. Poniższe biurka, to może zaledwie 50% mojego ulubionego, musicie je sobie wyobrazić! Zdjęcia zrobiłem po zakończonym dniu pracy.
Biurko księgowego:
Biurko informatyka:
Biurko administratorki (muszę przyznać, że w miarę porządne):
A oto przykład często stosowanego przedłużania powierzchni biurkowej poprzez układanie papierzysk na podłodze - modne szczególnie w gabinetach executives, czyli managerów zarządzających. W tym przypadku manager wyjątkowo dbał o porządek - papierzyska są poukładane na osobnych kupkach.
I ten sam pokój z pewnego oddalenia - to zdjęcie uwidocznia jednak nieco więcej zamiłowania managera do zdrowego australijskiego bałaganiku.
Pokaż mi swoje biurko, a powiem ci, kim jesteś?
Saturday, 9 April 2011
Nogi do góry!
Hello! To znowu ja – tym razem moja najbardziej dolna część, zaraz po zjeździe z jednego z obiektów w Wet'n'Wild – parku wodnym w okolicach Brisbane. Nie wiedziałem, że taki stary pryk (is it the same word as 'prick'???!!!) jak ja, może się znowu poczuć jak dzieciak!!!
Sunday, 3 April 2011
Czym się różnią ludzie od zwierząt?
Tym, że gotowi są poświęcić dużo, aby uratować życie, nawet jeśli chodzi tylko o psa.
W trzy tygodnie po trzęsieniu ziemi i tsunami w Japonii, japoński patrol straży przybrzeżnej (określają ich w Japonii przezwiskiem 'morskie małpy', hmmm...) wypatrzył 2 km od brzegu dryfujący dom (wiele z nich zostało zmytych do morza), a na jego dachu żywego psa. Helikopter próbował go ściągnąć, ale pies bał sie hałasu silnika i przeskoczył na inny pływający fragment, więc posłali łódkę. Akcja ratunkowa była skuteczna i pies stał się sensacją, bo dryfował na dachu prawdopodobnie od 11 marca.
W Australii news był na głownej stronie najważniejszych wiadomości, a w PL? Nie wiem i nie chce mi się sprawdzać, jakoś mam dziwną awersję do polskich mediów ostatnio. Jak ktoś wie, czy był na ten temat jakiś post gdzieś w polskim internecie, to poproszę o cynk.
See ya!
Sunday, 20 March 2011
Tomorrow belongs to me!
I do not know why but this fragment of the movie 'Cabaret' reminds me what Julia Gillard with the Greens (or the Greens with Julia Gillard) want us to comply with in Australia (I mean the so called carbon tax).
Tomorrow belongs to them! Watch and start crying!!!
P.S. Strange, but I cannot embed this clip from youtube to my blog (it is forbidden, why???), so I just gave a link.
Sunday, 13 March 2011
Rożnice między Polkami a Australijkami?
W młodym wieku - jak na zdjęciu - dwie z dziewczynek to moje córki - polskie Australijki, a dwie to australijskie Australijki. Zgadnijcie who is who?
Saturday, 5 March 2011
Winter in Brisbane
Just one more post in English:
Hi, it's me with my eldest daughter in the middle of winter in Brisbane (an archive picture) - I wear a jumper - that indicates that the winter was very harsh in Brissie - normally you'd wear short sleeves!!!
Friday, 4 March 2011
Czkawka na antenie
Świetny przykład na to, czym zajmują się media w Australii - nie tylko podawaniem negatywnych informacji, jest też sporo zabawy.
Kate Wilson (na zdjęciu) jest lektorem wiadomości w radiu 3AW w Melbourne. 3 marca 90 sekund przed czytaniem wiadomości o 3 rano złapała ją czkawka. Jak to o 3 rano - nie miał ją kto zastąpić. Więc przeczytała całe wiadomości, czkając paskudnie 19 razy.
Stała się gwiazdą mediów w Australii, jej wcześniejszy pracodawca ze stacji radiowej w Ballarat od razu zadzwonił, czy Kate nie chce czasem wrócić do poprzedniej pracy, a jej obecni szefowie oczekują kontaktu ze Stanów. Otrzymała setki emaili gratulujących występu i przede wszystkim dotrwania do końca serwisu - profesjonalizm pełną gębą (czkającą)!
Kate powiedziała: 'To przyszło tuż przed serwisem informacyjnym, nie miałam nawet czasu złapać szklanki wody. Oczywiście byłam zażenowana, ale musiałam przeczytać serwis, bo to moja praca'.
Nie zaśmiała się ani razu, nie zrezygnowała z czytania serwisu. Czapki z głów!
Saturday, 19 February 2011
Wyalienowanie niepełnosprawnych w Australii
Znowu porównujemy Australię z PL-em.
Zjawisko wykluczenia osób niepełnosprawnych w Australii jest DUŻO, DUŻO rzadsze niż w PL. Właściwie należałoby powiedzieć że to w PL-u jest ono codziennością, niestety. W PL-u nie ma ludzi niepełnosprawnych. Przynajmniej się ich rzadko widuje. Powód? Bo z reguły siedzą w domach i czekają na śmierć. No bo po co mają wychodzić? Za wózek inwalidzki trzeba słono zapłacić, a jak się go już ma, to trzeba być akrobatą, aby wjeżdżać na polskie krawężniki, bez łagodnych zjazdów dla wózków przy przejściach dla pieszych. W Australii KAŻDE przejście dla pieszych ma łagodny zjazd - wiem coś o tym, bo się dość najeździłem z wózkiem dziecięcym w Melbourne, Sydney, Adelajdzie i Brisbane.
Na każdym koncercie jest sekcja dla wózków inwalidzkich w najlepszym miejscu przed sceną (gwoli ścisłości doniesiono mi, że w PL-u też się to spotyka coraz częściej).
Bardzo częstym widokiem są ludzie niewidomi prowadzeni przez labradory. Ta rasa psów trenowana jest przez Guide Dogs Australia - towarzystwo pomocy osobom niewidomym i niedowidzącym. W każdym supermarkecie jest skarbonka w kształcie psa, do której zbierane są fundusze na zakup i szkolenie labradorów.
Ta dziewczyna na zdjęciu towarzyszyła mi kilka razy w tygodniu w czasie porannego spaceru ze stacji kolejki do mojego biurowca na Eagle Street. Pracowała kilka pięter wyżej, nie wiem, co robiła, była całkowicie niewidoma (wiem, bo parę razy przyglądałem się ukradkiem, ale uważnie) i w pełni aktywna zawodowo. Na twarzy miała najczęściej pogodny wyraz albo uśmiech. Rano przyjeżdzała tym samym pociągiem co ja, widywałem ją w czasie lunchów w pobliskich restauracjach, oczywiście z psem, o 5 wracała do domu.
Zawsze gdy ją widziałem, nie mogłem wyjść z podziwu, że w Australii się da. To nie odosobniony przypadek, takich ludzi widzi się mnóstwo na każdym kroku. A w PL-u? A tak, słyszałem że koleżanka koleżanki opowiadała, jak jej chłopak w grupie na studiach podobno miał kogoś niewidomego lub niedowidzącego.
W Australii ludzie upośledzeni żyją w miarę normalnie. W PL-u - sami wiecie, jak jest. Żal.
Monday, 31 January 2011
Polacy na Australian Open
Dalej o tenisie.
Yahoo sklasyfikowało najgorzej ubranych tenisistów na Australian Open 2011. Na trzecim miejscu załapał się nasz Łukasz Kubot. To zdjęcie opublikowano z komentarzem 'Lukasz Kubot. Rzeczy, które wyszły z mody w latach 80-tych: ''przybij piątkę'' i ta koszulka'.
Gratulujemy brązowego medalu.
Wednesday, 26 January 2011
Waltzing Matilda
Dziś jest Australia Day - święto państwowe obchodzone 26 stycznia na pamiątkę dnia w 1788, w którym to pierwsza flota okrętów za skazańcami z Wielkiej Brytanii wylądowała w Sydney.
Z tej okazji zapodam Wam piosenkę, którą większość Australijczyków ceni sobie niezmiernie (w sumie nie wiem dlaczego, bo opowiada ona o bezrobotnym włóczędze, który złapany na gorącym uczynku przy kradzieży owcy wolał popełnić samobójstwo niż dać się osądzić) do tego stopnia, że w plebiscycie na hymn australijski w 1977 zdobyła 2. miejsce z niewielką stratą do zwycięzcy. Tak że niewiele brakło, a byłby to oficjalny hymn Australii.
Poniżej klip z utworem i komentarzem nt. australijskiego slangu, użytego w piosence. Dodam jeszcze, że wszystkie blogi o Australii bez tego kawałka - to nieprawdziwe blogi o Australii.
Friday, 21 January 2011
Należy oglądać Australian Open
Dziś zobaczyłem coś, co skłoniło mnie do napisania drugiego postu w ciągu tego samego dnia!
Zawsze mówiłem, że warto oglądać Australian Open. Mecze są pasjonujące. Dla mnie zawsze bardzo ciekawe były też wywiady ze zwycięzcą meczu na gorąco. Króciutkie, kilkuminutowe wywiady na korcie przeprowadzają Jim Courier lub Todd Woodbridge. Szczególnie, kiedy wygrywa Roger Federer albo Marat Safin - można boki rwać, ze śmiechu.
Ale dziś Kim Clijsters przebiła wszystkich, dokonując zemsty na Todzie Woodbridge, za złośliwego SMS-a. Aż przetłumaczę dla nieznających angielskiego:
KC: ...przy okazji: Rennae Stubbs pokazała mi SMS, który jej przesałeś. O mnie, w Sydney! (śmiech)
TW: A co napisałem?
KC: Mysłałeś, że jestem w ciąży!
TW: O nie, jak mogła to zrobić (o Rennae)!!! (Wszyscy się śmieją). No to musimy zapytać: jesteś?
KC: Nie, nie jestem! Ale pozwól mi jeszcze powiedzieć, co było w tej wiadomości: że zrobiłam się straszną zrzędą, i mam większe cycki.
TW: O MÓJ BOŻE! (ogólny śmiech i gwizdy) No to koniec mojej kariery w telewizji! Dziękuję bardzo. Myślę, że tym akcentem możemy zakończyć i pozwolić ci iść do szatni. Jeszcze raz gratulacje z okazji zwycięstwa - dobra robota, Kim!
KC: Dziękuję!
Zobaczcie zresztą sami, jak to wyglądało:
Zawsze lubiłem tę sympatyczną tenisistkę, teraz - w dwójnasób, za poczucie humoru. Śmiało można powiedzieć, że to najlepszy kawałek w tym roku na kortach tenisowych, mimo, iż rok się dopiero zaczął.
UPDATE: Kim wygrała cały turniej Australian Open w tym roku - po raz pierwszy. W czasie przemowy po meczu nie omieszkała znowu błysnąć humorem: za pomoc przy zdobyciu tytułu w pierwszej kolejności podziękowała dentyście z Melbourne, który zaplombował jej zęba ukruszonego tuż po przybyciu do Australii. Obiecała mu to zaraz po zabiegu.
Co za geniusz ich tak nazwał?
Jak obiecałem, tak publikuję posta, który był wcześniej po angielsku. Zajęło to więcej niż parę dni - sorki.
Do rzeczy: Kolega mi opowiadał jak poleciał z kumplami do RPA na piłkarskie mistrzostwa świata w czerwcu 2010. Wylądowali w Johannesburgu i mieli tam zmieniać samolot, aby polecieć do Pretorii, czy gdzieś tam - nieważne. Zobaczyli samolot i... opadły im szczęki. Linie lotnicze nazywały się '1 Time', co można przetłumaczyć jako 'Linie Lotnicze Jednorazowego Użytku'!
Nie znali nazwy wcześniej, bo wyjazd był organizowany przez biuro podróży. Niektórzy z nich wahali się, czy lecieć, bo nie chcieli kusić losu. W końcu wszyscy wsiedli i oczywiście nie było problemu.
Ja tylko się zastanawiam, co to za geniusz tak nazwał te linie???
Co o tym myślicie?
Tuesday, 11 January 2011
Wielka woda
(Przepraszam, ale video clip nie działa z Operą ani z Firefoxem, można go odtworzyć z IE i Google Chrome. To nie moja wina, tylko news.com.au. Sorry.)
Brisbane właśnie czeka na największą falę powodziową. Mówi się, że wielka powódź z 1974 to piknik w porównaniu z dzisiejszą.
Mimo to często można usłyszeć następujące opinie, jak w mailu jednego z czytelników news.com.au:
'Nie sądzę, abym był kiedykolwiek bardziej dumny z tego, że jestem Australijczykiem, niż dziś. Oglądam reakcje mieszkańców Queensland na katastroficzne powodzie i jestem zdumiony ich odpornością i odwagą. Wielu z nich straciło wszystko, domy, biznesy, czasem życie. Mimo tego nie opuszcza ich poczucie humoru i pozytywne myślenie - coś, czego trudno mi się doszukać u siebie. Pomagają sobie nawzajem, nie siedzą i nie lamentują nad swoim losem, nie narzekają na rząd, ani na służby ratownicze. Nie obwiniają nikogo o klęskę żywiołową, która ich zrujnowała. Od dziś będę chodził dumnie z wysoko podniesionym czołem, bo jestem Australijczykiem. David Edwards.'
God save Queensland.
UPDATE:
Po wielkiej wodzie rozpoczęły się wielkie porządki. Liczba ofiar (15/1/11): 16, około 20 osób nie można zlokalizować.
Poniżej clip o powodzi i o niezłomności charakterów mieszkańców Queensland (znów FF i Opera nie działają).
UPDATE 2:
Link do arcyciekawej, interaktywnej strony ze zdjęciami 'before and after'.
 
Wednesday, 5 January 2011
Głupich nie sieją
W zeszłym roku Agence France-Presse donosiła o niezwykłych wydarzeniach w dalekiej Australii (wyłapałem to dopiero teraz, przy podsumowaniu największych idiotyzmów roku 2010).
Otóż chodziło o to, iż dwóch mężczyzn z Grampians (niedaleko Melbourne) pewnego popołudnia spożywało wspólnie piwo. Konsumpcja alkoholu sprzyja śmiałym ekspetymentom myślowym, i nie tylko. Piwosze zaczęli się zastanawiać, czy strzał w cztery litery z wiatrówki boli i czy śrut zostanie pod skórą.
Mężczyźni, obaj po 34 lata, niewiele myśląc, przekształcili ideę w czyn. Skończyło się na niewielkim bólu. Obaj myśleli, że rozejdzie się to po kościach.
Do strzelaniny doszło w niedzielę. Już we wtorek obu musiano przyjąć do szpitala, aby każdemu usunąć śrut z tylnej części ciała. Operacje się udały.
Jakby tego było mało, jednemu z nięszczęśników odebrano licencję na broń.
Tuesday, 4 January 2011
Z nowym rokiem - nowym krokiem
Jeśli się Wam podobają Australijskie Buty, to proszę głosować (jeszcze nie można, zdaje się, że będzie to możliwe po 11/1/11. Informacje szczegółowe na www.blogroku.pl). Usatysfakcjonuje mnie każde miejsce zajęte w tym konkursie. Nawet ostatnie, bo pewnie przyznają też Czerwoną Latarnię.
Ale dla mnie mój blog i tak jest blogiem roku (no, może trzecim blogiem roku).
UPDATE:
Numer SMSa, na który trzeba głosować jest trochę zakamuflowany - nie ma go na pierwszej stronie www.blogroku.pl - trzeba wejść w kategorię 'Podróże i szeroki świat'. Dla ułatwienia: głosujcie poprzez wysłanie SMS o treści D00137 na numer 7122. Koszt SMS to 1.23 zł brutto. Dochód z SMSów zostanie przekazany na turnusy rehabilitacyjne dla osób niepełnosprawnych.
Go Australijskie Buty!!!