Showing posts with label globalne ocieplenie. Show all posts
Showing posts with label globalne ocieplenie. Show all posts

Friday, 25 November 2011

Porównujemy pogodę

Tak jest w Brisbane.



A tak w Warszawie.



No i jeszcze ci pasażerowie zeskrobujący lód z szybki, by zobaczyc o której nie pojedzie pociąg...



Życzę wszystkim ciepłego dnia.

Sunday, 20 March 2011

Tomorrow belongs to me!

I do not know why but this fragment of the movie 'Cabaret' reminds me what Julia Gillard with the Greens (or the Greens with Julia Gillard) want us to comply with in Australia (I mean the so called carbon tax).

Tomorrow belongs to them! Watch and start crying!!!

P.S. Strange, but I cannot embed this clip from youtube to my blog (it is forbidden, why???), so I just gave a link.




Tuesday, 19 January 2010

Jak zamarzły polskie media - part 2


Hellou po krótkiej przerwie, jeszcze jestem nie w pełni zorganizowany, ale już coraz lepiej.

Muszę coś napisać, bo polskie media znowu nabrały wody w usta (żeby nie powiedzieć 'lodu w mordę').

Brytyjski The Times i australijski The Australian opublikowały artykuły o tym, jak to WWF i IPCC (to ci goście od mówienia, że mamy przerąbane, bo człowiek powoduje rozgrzanie klimatu do czerwoności) oparły swoje alarmistyczne prognozy na wywiadzie z nieznanym indyjskim naukowcem. Syed Hasnain w 1999 udzielił krótkiego telefonicznego wywiadu dla New Scientist, w którym stwierdził, że do 2035 lodowce w Himalajach na pewno stopnieją. Zostało to ochoczo podchwycone przez alarmistów, którzy umieścili 'news' w swoich raportach, no bo zawsze ochoczo pompują podobne historyjki do mediów, aby wzmóc panikę i chapnąć jeszcze więcej kasy na te swoje pseudobadania.

Tyle tylko, że Syed konfabulował. Nie przeprowadził żadnych badań ani obserwacji, tak mu się tylko wypsnęło. No i teraz alarmiści mają jeszcze większy obciach niż przy 'Climategate'. W Australii i UK aferę ochrzczono 'Glaciergate'.

Ciekawe, kiedy (i czy w ogóle) polskie media się odezwą na ten temat. Ale jakby co, to i tak byłem pierwszy.

Cheers.

Saturday, 12 December 2009

Farsa pt. 'Earth Hour' (Godzina dla Ziemi)


Ten zwyczaj dotarł też do Polski, więc pewnie wiecie o co chodzi. Raz do roku przeprowadzana jest akcja 'Earth Hour'. Polega to na tym, że o określonej porze w jeden wieczór roku na jedną godzinę powinno się wyłączyć wszystkie urządzenia pobierające prąd. Żeby uratować Ziemię przed globalnym ociepleniem.

No, rzeczywiście to pomaga klimatowi. W tym samym stopniu, co sikanie jednego człowieka do oceanu może podnieść jego poziom. Co mądrzejsi w Australii deklarowali w necie, że w 'Earth Hour' urządzą bitwę klimatyzacji z ogrzewaniem w swoim domu i będą obserwować, jak się kręci licznik energii. Inni urządzali 'Anty Earth Hour Party' i w ten wieczór na imprezie zapalali wszystkie światła oraz spożywali tylko importowane trunki, zapijając wodą Perrier i przegryzając norweskim łososiem (wszystko sprowadzane z drugiego końca świata). Ja ograniczyłem się tylko do zapalenia wszystkich żarówek w domu i na zewnątrz.

W sieci znalazlem ciekawe obliczenia dot. Earth Hour w Izraelu. Otórz ta impreza w 2009 w całym Izraelu przyniosła oszczędność rzędu 65 tys. KWh. A roczna konsumpcja energii przez rezydencję Ala Gore'a wynosi 210 tys. KWh. Trzy razy więcej.

Ktoś inny wyliczył, że świeczki, które trzeba zapalić w czasie Earth Hour, powodują o wiele większe zatrucie środowiska, niż prąd do oświetlenia.

Albo drzewa wycięte, aby wydrukować miliony ulotek, które rozdawano i rozwieszano przed imprezą.

Najlepiej ten absurd podsumowuje załączone zdjęcie: celebrowanie 'Earth Hour' w Korei Północnej. To widocznie państwo modelowe dla organizatorów tego nonsensu.

Gdzie rozum?

Sunday, 29 November 2009

Jak zamarzły polskie media


To niewiarygodne, ale polskie media nie zająknęły się ani słowem o aferze 'Climategate' - wycieku emaili naukowców, zajmujących się globalnym ociepleniem. No to ja się zająknę, choć nie jestem medium. Otórz hackerzy włamali się do komputerów Climate Research Unit z University of East Anglia w Norwich w Wielkiej Brytanii. Ściągnęli pliki z emailami naukowców i opublikowali potem wszystko w internecie.

Z emaili wyłania się obraz pod tytułem: 'Jak manipuluje się danymi, aby ludożerka uwierzyła, że nie wolno puszczać bąków, bo się poziom mórz podniesie.' Zwroty typu 'trzeba ukryć spadek temperatury', 'dodaj z pół stopnia do odczytów z ostatnich 20 lat i będzie OK' lub 'panowie, gdzie do cholery jest to globalne ocieplenie, to jakaś parodia' są na porządku dziennym. W Anglii był i nadal jest duży szum, w Stanach śpiewają o tym piosenki, w Australii też huczy. W internecie zapytanie 'East Anglia emails' zwraca ponad 2 miliony stron (google), a 'climategate' - 50 mln stron (bing). A w Polsce... cisza. Tę informację można znaleźć tylko na nielicznych blogach.

I na danych od takich 'fachowców' Unia Ewropejska opiera swój program walki z ociepleniem, oh pardon, nazywają to teraz 'zmianami klimatycznymi'. Pewnie temu, żeby wymarzniętych ludzi nie denerwować.

Aha, i tłumaczenie dymków na rysunku: 'Są [wykropkowane wulgarne słowo] naukowcy, którzy mówią, że przesadziłem z niebezpieczeństwami globalnego ocieplenia w moim filmie! Przesadziłem? Ja nie przesadzam! Sprawdziłem w internecie wszystkie fakty, które sam spreparowałem'.


Thursday, 26 November 2009

Spadające niedźwiedzie


Organizacja Plane Stupid, co można przetłumaczyć jako 'czysta głupota' i jednocześnie coś w stylu 'głupi samolot', walczy o to, aby ludzie przestali latać samolotami. Rzeczywiście, nazwa organizacji jest adekwatna do działalności.

Wypuścili ostatnio reklamę przedstawiającą misie polarne spadające z nieba i krwawo roztrzaskujące się o ziemię. Reklama, pewnie świadomie, nawiązuje do 11 września. Opatrzono ją komentarzem, że każdy krótkodystansowy lot w Europie emituje ponad 400 kg gazów cieplarnianych na pasażera, a to tyle, ile waży dorosły niedźwiedź polarny. Krwawość reklamy ma zniechęcić gawiedź do latania.

Mój ulubiony australijski dziennikarz Andrew Bolt, zaznaczając, iż nie dokonał żadnych kalkulacji, skomentował na swoim blogu: gdyby podróże lotnicze rzeczywiście zabijały niedźwiedzie w takim tempie, to do północy nie pozostałby żaden na świecie. Wyjątkowo się z nim nie zgadzam. Ja policzyłem i wyszło mi, że wszystkie misie polarne powinny być unicestwione w ciągu maximum 2 minut.

Andrew dodał też, że sama BBC wysyła na szczyt klimatyczny w Kopenhadze 35 dziennikarzy, a tylko ich przelot wyemituje tyle gazów, ile afrykańska wioska w ciągu roku.

Nie czekaj więc, zabij sobie niedźwiedzia - leć do Kopenhagi!

Saturday, 31 October 2009

Globalne ocieplenie


No to jest temat, po którym mogę się stać niepopularny, żeby nie rzec persona non grata. Ale co mi tam. Jakbym chciał być popularny, to bym pokazał goły tyłek w telewizji. Albo bym zadeklarował na blogu, że jestem tym, no, żebym się nie okazał niepoprawnym politycznie, bo to tera niemodne, no tym... tą częścią od roweru, na której zwykle spoczywa stopa. Ale nie zależy mi na popularności, więc piszę to, co myślę.

Globalne ocieplenie to mieliśmy w środę 21 października Anno Domini 2009. Wtedy zeszły śniegi, które rypnęły 14 i 15 października tegoż roku, około dwa miesiące za wcześnie. Życie zamarło w naszej wsi na dobre. Zero prądu, internetu, telefonów, komórek i dostaw piwa. Kiedy wyszedłem piętnastego rano po chleb, poczułem się tak jak w filmie 'War of the Worlds', kiedy ludzie jeszcze nieświadomi ataku Marsjan wychodzą z domów. Cisza na ulicy. Nic nie jeździ. Śnieg po kolana. Pytania: 'Macie prąd?'. 'Nie'. 'Telefon wam działa?'. 'Nie'. 'Macie coś do zjedzenia, albo choć jakie piwo???'

Panie w sklepie świeciły świeczkami. My też. Dopóki nam się nie skończyły. Bo prądu nie było przez 2 i pół dnia w ogóle, a przez następne 5 dni był na zasadzie Murzyna przechodzącego przez przejście dla pieszych: 'pojawiam się i znikam'. Przy czym 'pojawiam się' trwało od kwadransa do max godziny, a 'znikam' - od czterech do ośmiu godzin.

Nasz samochód też był niezdatny do użytku (patrz zdjęcie).

No, ale w końcu w środę 21-go przyszło globalne ocieplenie i śnieg poszedł w cholerę. Żeby go tak nie było choć do kwietnia przyszłego roku. Co przy ostatnich doniesieniach medialnych z kraju i zagranicy jest całkiem możliwe, bo jako ludzkość emitujemy za dużo CO2 no i w Copenhagen bedo radzić, jak to łukrócić. Dlatego proszę zacząć płytko oddychać! Albo przestać! I nie wydzielać CO2, wodoru i metanu odwrotną stroną! Bo to się źle może skończyć. Najpewniej większymi podatkami.

Cheers!