Saturday 27 November 2010

You'd be surprised what I am talking about...

Nic australijskiego, nic polskiego tym razem. Instead: Spanish/Mexico.

Zawsze podziwiałem tego gentelmena z tego powodu, że trzepie w pysk tego, co znieważa kobietę (especially calling her 'bitch'). To tylko w filmie, ale i tak uważam, że trzeba go naśladować.

Kto się dziś odważy postąpić tak samo???


Thursday 18 November 2010

Koala-pijak


News.com.au właśnie opublikował artykuł o misiu koala, który przyszedł do pubu.

Ale najpierw krótkie wyjaśnienie: koala to naprawdę nie miś, tylko torbacz, podobnie jak kangur.

Do rzeczy: Na wyspie Magnetic Island przy wschodnim wybrzeżu Australii (QLD) podczas ulewy do baru Marlin wszedł koala. Podszedł do barmana. Barman zeznaje: 'Poprosiłem go o dowód osobisty, ale nie miał. Wtedy poczuł się trochę niezadowolony i wspiął się po słupku na drewnianą belkę. Potem położył się na tej belce, spuścił łapki luźno w dół i zasnął.'

Barman wezwał speców od dzikich zwierząt, aby go usunęli z pubu. Pewnie się bał, że jak się pijak obudzi, to zażąda drinka jeszcze raz i niedostawszy go z powodu braku ID, tym razem nakładzie barmanowi po pysku.

Cheers for koalas!

Thursday 11 November 2010

Zmiana


No, a jak się Wam podoba nowy template, hę? Jakieś pozytywne komentarze od stałych bywalców (mam nadzieję, że takowi są i się odezwą)?

Przy tej okazji powiem Wam, czego m.in. nauczyłem się w Australii: zmiana jest dobra, bo rozwija człowieka. Podróże kształcą. Przeprowadzki (szczególnie te na koniec świata) hartują. Zmiana pracy rozwija. Utrzymywanie status quo to dobry sposób na zgnuśnienie i nudę. Spróbuj czegoś nowego, nawet jeśli początkowo ma to być tylko nowy template na Twoim blogu (od czegoś w końcu trzeba zacząć). Nie pożałujesz. A np. przy zmianie kraju zamieszkania poczujesz niesamowity wiatr w żagle, jak już wszystko się uda.

Angielskie przysłowie mówi: 'A change is as good as a rest' (zmiana jest równie dobra jak odpoczynek).

Podpisuję się pod tym obiema rękami. I niech Was ten post natchnie do zmiany czegoś w życiu.

Sunday 7 November 2010

Qantas Never Crashes


No muszę to napisać.

Jak wiecie z fimlu 'Rain Man': Qantas never crashes (nie daję linku, wygooglajcie sobie). 

And God bless the Queen and Qantas (to ode mnie - nie żebym specjalnie lubił latać Qantasem, bo serwis nie jest najlepszy, no ale to legenda australijska).

4 listopada 2010 Airbus A380 linii Qantas lot QF32 wystartował z Singapuru i miał zmierzać do Sydney. Ale kilka minut po starcie... eksplodował jeden z 4 silników. Pilot - Richard de Crespigny (na zdjęciu) - zdołał zawrócić, zrzucić nadmiar benzyny i wylądować ostro, ale bezpiecznie w Changi Airport w Singapurze. (Miał pół samolotu niesprawnego i wszyscy mówią, że to cud, że ocalił prawie 400 osób od śmierci, to niby jak miał lądować? Nie ostro?)

Na tym historia mogła by się zakończyć, ale Richard po tej przygodzie chciał wrócić do domu w Australii, więc wsiadł (jako pasażer) w nastepny samolot Qantasu z Singapuru do Sydney, wystartowali i ... silnik samolotu znowu wybuchnął. I samolot znów szczęśliwie zawrócił (tym razem bez pomocy Richarda)  i wylądował z powrotem w Changi Airport. W chwili obecnej Richard czeka na nastepny samolot Qantas, ale ten, raczej nie wątpię, na pewno doleci. W końcu ile razy można mieć pecha.

Ta sytuacja, na zasadzie kontrastu,  przypomniała mi wypadek z PL-u sprzed kilku lat: dwie kobiety wyruszyły w podróż do sąsiedniej wsi i busik miał wypadek - walnął w drzewo, wpadł do rowu, czy coś w tym stylu. Nikt nie zginął, więc te dwie kobiety złapały następną okazję i pojechały dalej. Tyle, że okazja znów walnęła w drzewo i kobiety niestety zginęły na miejscu. R.I.P.

Ale wg mnie to jest metafora: albo się żyje w Lucky Country, gdzie 'sky is the limit' i raczej wszystko się udaje, łącznie z podwójnym lądowaniem uszkodzonymi samolotami, albo się żyje pomiędzy Odrą, Bugiem a Nysą, i się ma pecha. (Albo przynajmniej o tym media donoszą w taki sposób).

A na koniec powiem Wam, że Richard pochodzi z rodziny z tradycjami: jego ojciec wciąż lata małym prywatnym samolotem (sądząc po zdjęciu Richarda, jego ojciec powinien miec z 75-80 lat, a wciąż lata - w Australii to nic dziwnego!). 

Nie bałbym się polecieć z Richardem, a pewnie też z jego ojcem, na pokładzie czegokolwiek co lata.

Thursday 4 November 2010

Polska nierówna Australii cz. 2. (Uczciwość)

Jak pewnie wiecie, jakiś czas temu Google wprowadziło mechanizm podpowiadania najczęściej szukanych haseł w swoim search engine. Wystarczy wpisać kilka początkowych liter i pojawia się najbardziej poszukiwane słowo lub fraza, która tak właśnie się zaczyna.

Oczywiście wiecie też, że w zależnosci od kraju Google podpowiada swój search engine dla danego obszaru i języka, w Australii jest to google.com.au po angielsku, w PL-u - google.pl po polsku.

Zacznijmy od Google Australia. Po wpisaniu 'how much do i need to spend on...' ('ile muszę wydać na...' albo inaczej 'za ile można kupić...') pojawiają się podpowiedzi: 

a) engagement ring (pierścionek zaręczynowy),

b) food (żywność).

W Google Polska po wstukaniu 'za ile mozna kupic...' pojawiają się dokończenia:

a) maturę,

b) prawo jazdy.

Dodam jeszcze trywialny i często cytowany przykład na różnice (zaczynające się w szkole, żeby nie powiedzieć w kolebce), w podejściu do uczciwości w tych dwóch strefach językowych: w angielskim nie ma słowa 'sciągać' (w sensie 'odpisywać na egzaminie'). Jest tylko 'to cheat' (oszukiwać).

Ci, którzy znajdujecie się w PL-u: radzę zapłakać. Ci, którzy googlacie z innych miejsc na świecie, wiecie co robić.