Showing posts with label samoloty. Show all posts
Showing posts with label samoloty. Show all posts

Friday, 21 January 2011

Co za geniusz ich tak nazwał?


Jak obiecałem, tak publikuję posta, który był wcześniej po angielsku. Zajęło to więcej niż parę dni - sorki.

Do rzeczy: Kolega mi opowiadał jak poleciał z kumplami do RPA na piłkarskie mistrzostwa świata w czerwcu 2010. Wylądowali w Johannesburgu i mieli tam zmieniać samolot, aby polecieć do Pretorii, czy gdzieś tam - nieważne. Zobaczyli samolot i... opadły im szczęki. Linie lotnicze nazywały się '1 Time', co można przetłumaczyć jako 'Linie Lotnicze Jednorazowego Użytku'!

Nie znali nazwy wcześniej, bo wyjazd był organizowany przez biuro podróży. Niektórzy z nich wahali się, czy lecieć, bo nie chcieli kusić losu. W końcu wszyscy wsiedli i oczywiście nie było problemu.

Ja tylko się zastanawiam, co to za geniusz tak nazwał te linie???

Co o tym myślicie?

Sunday, 12 December 2010

Who was so clever to name them like that???



And now for something completely different: a post in English. For two reasons: first - because I can, second - just to check how the language influences the net traffic. I will repost it in Polish in a couple of days.

To the point:

A friend told me how he and his mates flew to South Africa to see soccer World Cup in June this year. They landed in Johannesburg and were to change airlines to fly to Pretoria or somewhere else - never mind. They saw their plane ... and their jaws dropped. The name of the airlines was One Time Airline. They did not know the name beforehand as it was a tour organised by a travel agency. Some of them started thinking of not flying with One Time Airlines, just not to tempt the fate. Finally they flew and there was a business as usual - no problems whatsoever.

But I wonder who was the genius who name them like that?

Your views will be appreciated.

Sunday, 7 November 2010

Qantas Never Crashes


No muszę to napisać.

Jak wiecie z fimlu 'Rain Man': Qantas never crashes (nie daję linku, wygooglajcie sobie). 

And God bless the Queen and Qantas (to ode mnie - nie żebym specjalnie lubił latać Qantasem, bo serwis nie jest najlepszy, no ale to legenda australijska).

4 listopada 2010 Airbus A380 linii Qantas lot QF32 wystartował z Singapuru i miał zmierzać do Sydney. Ale kilka minut po starcie... eksplodował jeden z 4 silników. Pilot - Richard de Crespigny (na zdjęciu) - zdołał zawrócić, zrzucić nadmiar benzyny i wylądować ostro, ale bezpiecznie w Changi Airport w Singapurze. (Miał pół samolotu niesprawnego i wszyscy mówią, że to cud, że ocalił prawie 400 osób od śmierci, to niby jak miał lądować? Nie ostro?)

Na tym historia mogła by się zakończyć, ale Richard po tej przygodzie chciał wrócić do domu w Australii, więc wsiadł (jako pasażer) w nastepny samolot Qantasu z Singapuru do Sydney, wystartowali i ... silnik samolotu znowu wybuchnął. I samolot znów szczęśliwie zawrócił (tym razem bez pomocy Richarda)  i wylądował z powrotem w Changi Airport. W chwili obecnej Richard czeka na nastepny samolot Qantas, ale ten, raczej nie wątpię, na pewno doleci. W końcu ile razy można mieć pecha.

Ta sytuacja, na zasadzie kontrastu,  przypomniała mi wypadek z PL-u sprzed kilku lat: dwie kobiety wyruszyły w podróż do sąsiedniej wsi i busik miał wypadek - walnął w drzewo, wpadł do rowu, czy coś w tym stylu. Nikt nie zginął, więc te dwie kobiety złapały następną okazję i pojechały dalej. Tyle, że okazja znów walnęła w drzewo i kobiety niestety zginęły na miejscu. R.I.P.

Ale wg mnie to jest metafora: albo się żyje w Lucky Country, gdzie 'sky is the limit' i raczej wszystko się udaje, łącznie z podwójnym lądowaniem uszkodzonymi samolotami, albo się żyje pomiędzy Odrą, Bugiem a Nysą, i się ma pecha. (Albo przynajmniej o tym media donoszą w taki sposób).

A na koniec powiem Wam, że Richard pochodzi z rodziny z tradycjami: jego ojciec wciąż lata małym prywatnym samolotem (sądząc po zdjęciu Richarda, jego ojciec powinien miec z 75-80 lat, a wciąż lata - w Australii to nic dziwnego!). 

Nie bałbym się polecieć z Richardem, a pewnie też z jego ojcem, na pokładzie czegokolwiek co lata.