Aussies nie słyną z zamiłowania do porządku. W moich australijskich firmach z reguły na palcach jednej ręki można było policzyć biurka, na których był jako taki porządek, a moje biurko, z wszystkimi papierami chowanymi do szuflady na koniec dnia, stanowiło wyjątek.
Pstryknąłem kilka fotek - niestety, mój faworyt nie widnieje na żadnym z nich. Było to biurko jednego z managerów średniego szczebla. Czegoś takiego w życiu nie widzieliście - dokumenty rzucone bezładnie na kupę o wysokości pół metra, niektóre sprzed roku, długopisy, połamane ołówki, kartki samoprzylepne, kanapka z zeszłego tygodnia (fakt!), pognieciony i potargany Melway (to taki grubaśny szczegółowy plan Melbourne dla kierowców), no były tam cuda. A najlepiej jak trzeba było coś znaleźć w tym marasie - przekładał wszystkie rzeczy z jednej kupy na drugą, przywalał sobie przy okazji telefon, telefon dzwonił za 10 min, i znów poszukiwania - kabaret!
Nie mogłem zrobić foty, żałuję do dziś. Poniższe biurka, to może zaledwie 50% mojego ulubionego, musicie je sobie wyobrazić! Zdjęcia zrobiłem po zakończonym dniu pracy.
Biurko księgowego:
Biurko informatyka:
Biurko administratorki (muszę przyznać, że w miarę porządne):
A oto przykład często stosowanego przedłużania powierzchni biurkowej poprzez układanie papierzysk na podłodze - modne szczególnie w gabinetach executives, czyli managerów zarządzających. W tym przypadku manager wyjątkowo dbał o porządek - papierzyska są poukładane na osobnych kupkach.
I ten sam pokój z pewnego oddalenia - to zdjęcie uwidocznia jednak nieco więcej zamiłowania managera do zdrowego australijskiego bałaganiku.
Pokaż mi swoje biurko, a powiem ci, kim jesteś?
Zamiłowanie do australijskiego bałaganiku ma również wielu przedstawicieli kadry zarządzającej w Polsce. Śmieję się, że wychodzą z założenia, że każdy głupi może mieć porządek, tylko geniusz odnajduje się w chaosie.
ReplyDeleteI tak, biurko głównej księgowej w mojej firmie i jej koleżanki z pokoju... ok 10 centymetrowa warstwa papieru. Jest to stan niezmienny. Doszło kiedyś u nas do awantury. Bowiem ze względów oszczędnościowo-ekologicznych stosujemy z koleżanką zadrukowywanie kartek, zadrukowanych tylko z jednej strony. Główna księgowa urządziła straszną jatkę, bo przewróciła sobie taką kartkę stroną ważną do dołu i odłożyła, po czym nie mogła pół dnia znaleźć.
Pokój moich dwóch wiceprezesów nie przedstawia się wiele lepiej.
To tyle na temat polskich biurek.
Ha! Dzieki za komentarz - moze Australijczycy i Polacy maja wiecej wspolnych cech, niz mi sie wydaje???
ReplyDelete