Showing posts with label język. Show all posts
Showing posts with label język. Show all posts

Wednesday, 18 January 2012

Najprostsza recepta na kryzys

Wczoraj rano usłyszałem przypadkiem maksymę, której wspomnienie nie pozwalało mi zamknąć gęby do końca dnia (ze śmiechu). Nie ma to jak dosadne wyrażenie w ojczystym języku.

Hasło przypomina brzmieniem przysłowie staropolskie (przynajmniej tak mi się kojarzy) i wydaje mi się, że to rewelacyjna, łatwa, miła i przyjemna recepta na obecny kryzys gospodarczy w zbankrutowanej Unii Jewropejskiej oraz na nieodległy ogólny kryzys wszystkiego w PL-u (choć niektórzy mówią, że to nie kryzys, to rezultat).

Po krótkim googlaniu okazało się, iż powiedzonko jest dosyć popularne, a ja go wcześniej nigdy nie słyszałem. No cóż, człowiek uczy się całe życie.

Co wrażliwsze panie z góry przepraszam za mą francuszczyznę. A więc, Ladies and Gentlemen, motto miesiąca, a może i rozpoczętej dekady:

Pić, pierdolić, nie żałować, bieda musi pofolgować!




Happy new year!!!


Friday, 21 January 2011

Co za geniusz ich tak nazwał?


Jak obiecałem, tak publikuję posta, który był wcześniej po angielsku. Zajęło to więcej niż parę dni - sorki.

Do rzeczy: Kolega mi opowiadał jak poleciał z kumplami do RPA na piłkarskie mistrzostwa świata w czerwcu 2010. Wylądowali w Johannesburgu i mieli tam zmieniać samolot, aby polecieć do Pretorii, czy gdzieś tam - nieważne. Zobaczyli samolot i... opadły im szczęki. Linie lotnicze nazywały się '1 Time', co można przetłumaczyć jako 'Linie Lotnicze Jednorazowego Użytku'!

Nie znali nazwy wcześniej, bo wyjazd był organizowany przez biuro podróży. Niektórzy z nich wahali się, czy lecieć, bo nie chcieli kusić losu. W końcu wszyscy wsiedli i oczywiście nie było problemu.

Ja tylko się zastanawiam, co to za geniusz tak nazwał te linie???

Co o tym myślicie?

Sunday, 12 December 2010

Who was so clever to name them like that???



And now for something completely different: a post in English. For two reasons: first - because I can, second - just to check how the language influences the net traffic. I will repost it in Polish in a couple of days.

To the point:

A friend told me how he and his mates flew to South Africa to see soccer World Cup in June this year. They landed in Johannesburg and were to change airlines to fly to Pretoria or somewhere else - never mind. They saw their plane ... and their jaws dropped. The name of the airlines was One Time Airline. They did not know the name beforehand as it was a tour organised by a travel agency. Some of them started thinking of not flying with One Time Airlines, just not to tempt the fate. Finally they flew and there was a business as usual - no problems whatsoever.

But I wonder who was the genius who name them like that?

Your views will be appreciated.

Saturday, 2 October 2010

Polska gola, Polska gola!

Słyszałem, że polska piłka nożna ostatnio sięgnęła dna. (Piszę 'słyszałem', bo na oglądanie polskich 'futbolistów' nie tracę czasu). Przegrali podobno 3:0 u siebie z Kamerunem - kibice w czasie tego pojedynku wykazali się sporą dozą zdrowego humoru, po trzeciej bramce skandując 'jeszcze jeden, jeszcze jeden!'. Polskę w rankingu FIFA wyprzedziły takie asy jak Mali i Uganda - plasują się na strategicznym 66 miejscu. Albania i Benin depczą po piętach.

No to od tych dziewcząt (sic!) z zespołu szkoły średniej w Wilmington w USA mogliby się śmiało uczyć waleczności i gry do ostatniego gwizdka, a przede wszystkim techniki i skuteczności.

I jeszcze ciekawostka: w USA czy w Australii na piłkę nożną nie mówi się inaczej, tylko 'soccer', jak powiesz 'football', to wszyscy myślą o futbolu amerykańskim lub australijskim (Aussie Rules).

Monday, 16 August 2010

Polska nierówna Australii, także w warstwie językowej


O pytaniach moich córek dotycących polskich toalet pisałem tutaj. (Nota bene ostatnio wielkie zdziwienie jednej z nich miało miejsce, kiedy jedna z toalet w PL-u była bezpłatna).


Ale ja nie o toaletach tym razem, ale o zderzeniu dzieci wychowanych w Australii z polską rzeczywistościa.


Moja starsza po krótkim pobycie w PL-u i po zabawach z rówiesnikami (pierwsze lata szkoły podstawowej) przyszła do mnie z pytaniem: tata, a co to znaczy ‘ku*wa’?


Zamurowało mnie, ponieważ ‘r’ w wypowiedzianym słowie nie było wykropkowane, a moje dzieci do niedawna nie wiedziały co to znaczy ‘dupa’ (a jak się dowiedziały od dzieci w polskiej szkole sobotniej w Brisbane, to i tak myślały, że to szczyt chamstwa wypowiedzieć to słowo).


Po namyśle i śledztwie, gdzie i kiedy to słyszała, wygłosiłem krótki wykład na temat tego, jak wyrażają się ludzie niewykształceni, no po prostu z marginesu społeczeństwa. Wtedy z kolei musiałem wytłumaczyć, co to jest margines społeczeństwa. Jakoś się udało, ale po kilku dniach jak bumerangiem wróciło pytanie: tata, a czy wszyscy w Polsce to margines społeczeństwa?


Na to pytanie nie umiałem odpowiedzieć.


Coś w tym jest. W Austalii nie słychać tyle 'rzucania mięsem' przy każdej okazji.

Friday, 1 January 2010

Jaki ten polski jest trudny (popieprzony???)


Zawsze, nawet jeszcze w Polsce, uznawałem się za spryciarza (Australijczycy mawiają 'smart ass'), kiedy w swoich notatkach zamiast 'jeżeli' używałem 'if'. Jak mnie ktoś o to zapytał, to tłumaczyłem, że 'if' jest krótsze o 4 litery i dlatego mogę zaoszczędzić troche czasu, spisując notatki.

Aż do wczoraj, kiedy to w polskiej prasie natrafiłem na tłumaczenie pojęcia 'jetlag'. Brzmiało ono tak:

'zespół symptomów psychofizycznego przemęczenia organizmu z powodu zamian stref czasowych'.

To ci dopiero tłumaczenie! Zamiast 6 liter - 78. A wyraża to samo! Nie dziwne? I czy ktoś jeszcze jest w stanie twierdzić, że język polski jest możliwy do nauczenia się przez obcokrajowca???

Już się nie mogę doczekać, kiedy tę wiadomość sprzedam swoim australijskim kolegom - se na pewno połamią język na próbach powtórzenia tego zwrotu po polsku.

Ale czy nie prościej jest powiedzieć 'jetlag'? Osądźcie sami.

By the way: happy new year! Też jest krótsze od 'szczęśliwego nowego roku!'

Friday, 13 November 2009

Jak pędzel zderzył się z kosiarą...


Dziś po raz pierwszy (i nie ostatni) bez zdjęcia.


Czyż język polski nie jest piękny? Niedawno na imprezie wychwyciłem lewym uchem następujący strzępek rozmowy: 'no to było wtedy, kiedy pędzel zderzył się z kosiarą'.

Oczyma wyobraźni ujrzałem mój staromodny pędzel do golenia ze szczeciny borsuczej, tyle tylko że monstrualnych dwumetrowych rozmiarów, jak się zderza z kosiarką do trawy, którą miałem wątpliwą przyjemność obsługiwać ze trzy dni wcześniej (spalinowa honda). I pędzel po tym wypadku jest skoszony do co najmniej jednej czwartej wysokości swojej szczeciny.

Ale po chwili zajarzyłem, że chodzi o dwóch piłkarzy o pseudonimach Pędzel oraz Kosiara, którzy mieli bliskie spotkanie w czasie rozgrywki towarzyskiego piłkarskiego sparringu na szczeblu miejskim-żywieckim, lub niższym. Krótko mówiąc, jeden palnął drugiego w łeb, w tułów albo w nogi. Nieważne kto kogo i w co.

Przebywając za granicą często śmiałem się z dowcipów lub bon motów usłyszanych w języku innym niż polski. Jednakże tego nigdy nie da przyrównać do radości z soczystego dowcipu lub porównania w języku ojczystym. Wg mnie zderzenie Pędzla i Kosiary niewątpliwie zalicza się do soczystych porównań - choćby ze względu na dźwięczne pseudonimy. I wierzcie mi, są to pseudonimy, których obcokrajowiec raczej nie wymówi poprawnie, co mnie tym bardziej cieszy.

Ale prawdziwe soczyste porównania to dopiero przeczytacie na tym blogu, później.

Keep reading.