Saturday, 12 December 2009

Farsa pt. 'Earth Hour' (Godzina dla Ziemi)


Ten zwyczaj dotarł też do Polski, więc pewnie wiecie o co chodzi. Raz do roku przeprowadzana jest akcja 'Earth Hour'. Polega to na tym, że o określonej porze w jeden wieczór roku na jedną godzinę powinno się wyłączyć wszystkie urządzenia pobierające prąd. Żeby uratować Ziemię przed globalnym ociepleniem.

No, rzeczywiście to pomaga klimatowi. W tym samym stopniu, co sikanie jednego człowieka do oceanu może podnieść jego poziom. Co mądrzejsi w Australii deklarowali w necie, że w 'Earth Hour' urządzą bitwę klimatyzacji z ogrzewaniem w swoim domu i będą obserwować, jak się kręci licznik energii. Inni urządzali 'Anty Earth Hour Party' i w ten wieczór na imprezie zapalali wszystkie światła oraz spożywali tylko importowane trunki, zapijając wodą Perrier i przegryzając norweskim łososiem (wszystko sprowadzane z drugiego końca świata). Ja ograniczyłem się tylko do zapalenia wszystkich żarówek w domu i na zewnątrz.

W sieci znalazlem ciekawe obliczenia dot. Earth Hour w Izraelu. Otórz ta impreza w 2009 w całym Izraelu przyniosła oszczędność rzędu 65 tys. KWh. A roczna konsumpcja energii przez rezydencję Ala Gore'a wynosi 210 tys. KWh. Trzy razy więcej.

Ktoś inny wyliczył, że świeczki, które trzeba zapalić w czasie Earth Hour, powodują o wiele większe zatrucie środowiska, niż prąd do oświetlenia.

Albo drzewa wycięte, aby wydrukować miliony ulotek, które rozdawano i rozwieszano przed imprezą.

Najlepiej ten absurd podsumowuje załączone zdjęcie: celebrowanie 'Earth Hour' w Korei Północnej. To widocznie państwo modelowe dla organizatorów tego nonsensu.

Gdzie rozum?

2 comments:

  1. Ciekawe u kogo sie świeci to jedno jedyne swiattełko.Czyżbyś w tym czasie był w Korei
    Północnej ??

    ReplyDelete
  2. Niezłe, przykład Izraela bardzo wymowny !
    pozdrawiam
    Tomek

    ReplyDelete