Monday, 31 January 2011

Polacy na Australian Open


Dalej o tenisie.

Yahoo sklasyfikowało najgorzej ubranych tenisistów na Australian Open 2011. Na trzecim miejscu załapał się nasz Łukasz Kubot. To zdjęcie opublikowano z komentarzem 'Lukasz Kubot. Rzeczy, które wyszły z mody w latach 80-tych: ''przybij piątkę'' i ta koszulka'.

Gratulujemy brązowego medalu.


Wednesday, 26 January 2011

Waltzing Matilda

Dziś jest Australia Day - święto państwowe obchodzone 26 stycznia na pamiątkę dnia w 1788, w którym to pierwsza flota okrętów za skazańcami z Wielkiej Brytanii wylądowała w Sydney.

Z tej okazji zapodam Wam piosenkę, którą większość Australijczyków ceni sobie niezmiernie (w sumie nie wiem dlaczego, bo opowiada ona o bezrobotnym włóczędze, który złapany na gorącym uczynku przy kradzieży owcy wolał popełnić samobójstwo niż dać się osądzić) do tego stopnia, że w plebiscycie na hymn australijski w 1977 zdobyła 2. miejsce z niewielką stratą do zwycięzcy. Tak że niewiele brakło, a byłby to oficjalny hymn Australii.

Poniżej klip z utworem i komentarzem nt. australijskiego slangu, użytego w piosence. Dodam jeszcze, że wszystkie blogi o Australii bez tego kawałka - to nieprawdziwe blogi o Australii.



Friday, 21 January 2011

Należy oglądać Australian Open

Dziś zobaczyłem coś, co skłoniło mnie do napisania drugiego postu w ciągu tego samego dnia!

Zawsze mówiłem, że warto oglądać Australian Open. Mecze są pasjonujące. Dla mnie zawsze bardzo ciekawe były też wywiady ze zwycięzcą meczu na gorąco. Króciutkie, kilkuminutowe wywiady na korcie przeprowadzają Jim Courier lub Todd Woodbridge. Szczególnie, kiedy wygrywa Roger Federer albo Marat Safin - można boki rwać, ze śmiechu.

Ale dziś Kim Clijsters przebiła wszystkich, dokonując zemsty na Todzie Woodbridge, za złośliwego SMS-a. Aż przetłumaczę dla nieznających angielskiego:

KC: ...przy okazji: Rennae Stubbs pokazała mi SMS, który jej przesałeś. O mnie, w Sydney! (śmiech)

TW: A co napisałem?

KC: Mysłałeś, że jestem w ciąży!

TW: O nie, jak mogła to zrobić (o Rennae)!!! (Wszyscy się śmieją). No to musimy zapytać: jesteś?

KC: Nie, nie jestem! Ale pozwól mi jeszcze powiedzieć, co było w tej wiadomości: że zrobiłam się straszną zrzędą, i mam większe cycki.

TW: O MÓJ BOŻE! (ogólny śmiech i gwizdy) No to koniec mojej kariery w telewizji! Dziękuję bardzo. Myślę, że tym akcentem możemy zakończyć i pozwolić ci iść do szatni. Jeszcze raz gratulacje z okazji zwycięstwa - dobra robota, Kim!

KC: Dziękuję!

Zobaczcie zresztą sami, jak to wyglądało:




Zawsze lubiłem tę sympatyczną tenisistkę, teraz - w dwójnasób, za poczucie humoru. Śmiało można powiedzieć, że to najlepszy kawałek w tym roku na kortach tenisowych, mimo, iż rok się dopiero zaczął.

UPDATE: Kim wygrała cały turniej Australian Open w tym roku - po raz pierwszy. W czasie przemowy po meczu nie omieszkała znowu błysnąć humorem: za pomoc przy zdobyciu tytułu w pierwszej kolejności podziękowała dentyście z Melbourne, który zaplombował jej zęba ukruszonego tuż po przybyciu do Australii. Obiecała mu to zaraz po zabiegu.


Co za geniusz ich tak nazwał?


Jak obiecałem, tak publikuję posta, który był wcześniej po angielsku. Zajęło to więcej niż parę dni - sorki.

Do rzeczy: Kolega mi opowiadał jak poleciał z kumplami do RPA na piłkarskie mistrzostwa świata w czerwcu 2010. Wylądowali w Johannesburgu i mieli tam zmieniać samolot, aby polecieć do Pretorii, czy gdzieś tam - nieważne. Zobaczyli samolot i... opadły im szczęki. Linie lotnicze nazywały się '1 Time', co można przetłumaczyć jako 'Linie Lotnicze Jednorazowego Użytku'!

Nie znali nazwy wcześniej, bo wyjazd był organizowany przez biuro podróży. Niektórzy z nich wahali się, czy lecieć, bo nie chcieli kusić losu. W końcu wszyscy wsiedli i oczywiście nie było problemu.

Ja tylko się zastanawiam, co to za geniusz tak nazwał te linie???

Co o tym myślicie?

Tuesday, 11 January 2011

Wielka woda

Powodź w Queensland. Stan 6 razy większy niż Polska. 75% jego obszaru zostało ogłoszone 'disaster zone' - obszarem klęski żywiołowej. Tyle co 4 i pół Polski. Straty już są liczone w miliardach dolarów. 10 osób zginęło, nie wiadomo co stało się z dalszymi osiemdziesięcioma - nie można ustalić gdzie są.



(Przepraszam, ale video clip nie działa z Operą ani z Firefoxem, można go odtworzyć z IE i Google Chrome. To nie moja wina, tylko news.com.au. Sorry.)

Brisbane właśnie czeka na największą falę powodziową. Mówi się, że wielka powódź z 1974 to piknik w porównaniu z dzisiejszą.

Mimo to często można usłyszeć następujące opinie, jak w mailu jednego z czytelników news.com.au:

'Nie sądzę, abym był kiedykolwiek bardziej dumny z tego, że jestem Australijczykiem, niż dziś. Oglądam reakcje mieszkańców Queensland na katastroficzne powodzie i jestem zdumiony ich odpornością i odwagą. Wielu z nich straciło wszystko, domy, biznesy, czasem życie. Mimo tego nie opuszcza ich poczucie humoru i pozytywne myślenie - coś, czego trudno mi się doszukać u siebie. Pomagają sobie nawzajem, nie siedzą i nie lamentują nad swoim losem, nie narzekają na rząd, ani na służby ratownicze. Nie obwiniają nikogo o klęskę żywiołową, która ich zrujnowała. Od dziś będę chodził dumnie z wysoko podniesionym czołem, bo jestem Australijczykiem. David Edwards.'

God save Queensland.


UPDATE:

Po wielkiej wodzie rozpoczęły się wielkie porządki. Liczba ofiar (15/1/11): 16, około 20 osób nie można zlokalizować.

Poniżej clip o powodzi i o niezłomności charakterów mieszkańców Queensland (znów FF i Opera nie działają).






UPDATE 2:

Link do arcyciekawej, interaktywnej strony ze zdjęciami 'before and after'.



 

Wednesday, 5 January 2011

Głupich nie sieją

Sami się rodzą. Mam wrażenie, że w Australii często. Może to wszystko z dobrobytu?

W zeszłym roku Agence France-Presse donosiła o niezwykłych wydarzeniach w dalekiej Australii (wyłapałem to dopiero teraz, przy podsumowaniu największych idiotyzmów roku 2010).

Otóż chodziło o to, iż dwóch mężczyzn z Grampians (niedaleko Melbourne) pewnego popołudnia spożywało wspólnie piwo. Konsumpcja alkoholu sprzyja śmiałym ekspetymentom myślowym, i nie tylko. Piwosze zaczęli się zastanawiać, czy strzał w cztery litery z wiatrówki boli i czy śrut zostanie pod skórą.

Mężczyźni, obaj po 34 lata, niewiele myśląc, przekształcili ideę w czyn. Skończyło się na niewielkim bólu. Obaj myśleli, że rozejdzie się to po kościach.

Do strzelaniny doszło w niedzielę. Już we wtorek obu musiano przyjąć do szpitala, aby każdemu usunąć śrut z tylnej części ciała. Operacje się udały.

Jakby tego było mało, jednemu z nięszczęśników odebrano licencję na broń.

Australia - naprawdę 'lucky country', gdzie ludzie nie mają większych zmartwień jak rozważać, czy postrzał w zadek boli.

Popieram - naśladowcom zafunduję po pincie dobrego piwa w czasie rekonwalescencji.

Tuesday, 4 January 2011

Z nowym rokiem - nowym krokiem

Tego jeszcze nie było - zgłosiłem moją pisaninę do konkursu na bloga roku.



Jeśli się Wam podobają Australijskie Buty, to proszę głosować (jeszcze nie można, zdaje się, że będzie to możliwe po 11/1/11. Informacje szczegółowe na www.blogroku.pl). Usatysfakcjonuje mnie każde miejsce zajęte w tym konkursie. Nawet ostatnie, bo pewnie przyznają też Czerwoną Latarnię.

Ale dla mnie mój blog i tak jest blogiem roku (no, może trzecim blogiem roku).



UPDATE:

Numer SMSa, na który trzeba głosować jest trochę zakamuflowany - nie ma go na pierwszej stronie www.blogroku.pl - trzeba wejść w kategorię 'Podróże i szeroki świat'. Dla ułatwienia: głosujcie poprzez wysłanie SMS o treści D00137 na numer 7122. Koszt SMS to 1.23 zł brutto. Dochód z SMSów zostanie przekazany na turnusy rehabilitacyjne dla osób niepełnosprawnych.

Go Australijskie Buty!!!