Monday, 16 November 2009

Zderzenie z polską rzeczywistością


Na pewno zdarzyło się to niejednemu z Was po powrocie z zagranicy, szczególnie po dłuższym pobycie.

Mnie - często, nawet po powrocie ze Słowacji od razu moglem powiedzieć, że jestem w PL. Drogi dawały znać o sobie dziurami grożącymi urwaniem zawieszenia. Po zjeździe z promu ze Szwecji - od razu czułem, że jestem w Polsce, bo na pierwszej prostej wyprzedziło mnie dwóch idiotów w mercedesie i BMW, jadących z szybkością ze 150 km/h.

Natomiast po przyjeździe z Australii dwie rzeczy uderzają od razu: nieuprzejmość ludzi, szczególnie w urzędach, bankach i sklepach (to niewiarygodne, ale w Polsce kasjerki z reguły traktują ludzi z buta, nie mówiąc o braku uśmiechu!) i wszechobecna bylejakość.

O kasjerkach napiszę wkrótce, dziś przykład bylejakości.

Australia, wbrew ogólnemu mniemaniu, jest krajem raczej nieskomplikowanym, żeby nie rzec prymitywnym. Doświadczyłem tego, kiedy po raz pierwszy leciałem z Sydney do Melbourne i do samolotu podjechał trap, holowany przez... dwóch pracowników lotniska - ręcznie. Takiego rozwiązanie nie widziałem nigdzie na świecie! Nawet w Afryce! Zawsze był rękaw albo podjeżdzał trapotraktorek.

Ale przynajmniej ci goście byli ubrane w czyste, reprezentacyjne mundurki Qantas. Butów wtedy nie sprawdziłem. Może szkoda.

Natomiast po przylocie do Polski na lotnisku międzynarodowym w Pyrzowicach, w autobusie kursującym na odległość 50 m pomiędzy samolotem a terminalem, zobaczyłem obrazek jak na zdjęciach. Świetna wizytówka dla gości z zagranicy odwiedzających Polskę. Ta 'wklejona szyba' to był po prostu kawał folii przylepiony tasmą klejącą. Nic tylko płakać.

No comments:

Post a Comment