Hellou, no to powrót na podwórko australijskie, bo tam tyle ciekawych rzeczy...
Tym pracowników biurowym nie mogę przepuścić. Trampkarze. Są żywym dowodem na to, że prawdziwi Australijczycy mają wszystko w czterech literach. Łącznie z tym, w jakich butach ich widzą na ulicy.
W Polsce to jest nie do pomyślenia, aby ktoś poważny szedł do biura w butach, które nie pasują do reszty stroju. Nieważne, czy zima, mróz, czy deszcz. But musi pasować do reszty i koniec. Ba, jeśli teczka albo torebka nie pasuje do marynarki, to w Polsce - obciach. Człowiek po prostu musi jakoś wyglądać.
Nie w Australii. Tam dewizą jest wygoda. Za wszelką cenę. Nie przejmują się takimi drobiazgami jak trampki do garsonki w drodze do biura (patrz zdjecia). To nagminny widok w City. Przy biurku pewnie zmieniają na bardziej pasujące. Choć głowy nie dam.
Trampki do garnituru: OK! Plecak sportowy jako coś do noszenia dokumentów: nie ma sprawy!
Konwenanse są dla sztywniaków!
A może tak lepiej???
Keep in touch.
Może trzeba to bedzie kiedyś u nas przetestować .Ciekawa jestem jakie by były reakcje..
ReplyDeleteOj myślę, że u nas by to nie uszlo. Ludzie mieliby o czym gadać.
ReplyDelete