Saturday, 15 May 2010

Zapraszamy uprzejmię - part 2


Hellou, witojcie piknie po przerwie.

Znowu nie mogę się powstrzymać od opowiastki o polskich kasjerkach z Tesco. Historia z błędną ceną i niewydawaniem 3 groszy tutaj, a teraz opowiastka pt. 'Jak zmieszać klienta z błotem'.

Stoję w kolejce do kasy, w której płaci się za mocne trunki. Jeśli nie wiecie, to w Tesco w tej kasie zwykle można też zapłacić za resztę zakupów, o ile to nie jest coś, co trzeba zważyć. Zwykle. Ale nie tym razem, bo pani miała chyba słaby dzień, może ja komar ugryzł, albo co.

Jestem trzeci. Gość przy kasie podjechał właśnie wózkiem, wyłożył butelkę wódki i zaczyna wykładać resztę towaru.

- Panie, co mi tu pan wykłada, ja tu kasuję tylko wódkę!

- Ale...

- Żadne ale, inne rzeczy niech se pan skasuje na głównej kasie, tu są alkohole.

Ja gryzę wargi ze śmiechu, pani kasjerka marszy brwi, a gość potulnie pakuje wszystko z powrotem, płaci za wódkę i oddala się, aby postać sobie drugi raz w kolejce do głównej kasy. Za nim następny pacjent, widząc bojowy nastrój pani na kasie, pyta nieśmiało:

- Proszę pani, ja mam tylko dwie wody oprócz wódki, czy skasuje mi je pani?

Pani (niechętnie):

- No dobra, dawaj pan, dwie wody to mogę skasować.

Ja się już prawie krztuszę, co by nie parsknąć smiechem, a tu jeszcze słyszę, jak para stojąca za mną krytycznie ocenia swoją sytuację:

- Ty, my chyba mamy za dużo w koszyku... - mówi żona do męża.

Sytuacja tak mnie rozbawiła, że nie upomniałem się tym razem o wydanie jednego grosza, którego naturalnie nie dostałem. Zresztą, jeślibym się upomniał, to ryzykowałbym chyba, że zaliczę jaką butelką w łeb, albo co najmniej mokrą ścierą.

Ale odbiłem sobie tego grosza za chwilę na głównej kasie - powiedziałem, że pani na alkoholach mi go właśnie nie wydała.

5 comments:

  1. kochany ale nie wiem czy panietasz!~! w Austalii wydaja co do 5 centow, czyli jedno centownki nawet tu nie zobaczysz, nie wiem co sie tak rozczulasz

    ReplyDelete
  2. OK, masz racje, ale w Australii, jak wiesz, w ogole nie ma monet 1 i 2 centowych w obiegu (wycofane w 1992) i wartosc zakupu z mocy prawa jest zaokraglana do 5 centow. NIGDY nie zdarzylo mi sie, aby kasjerka przy koncowce 95c powiedziala: 'Nie mam wydac 5 centow!'.

    ReplyDelete
  3. Zdolny jesteś, to sobie znajdziesz w internecie, niedawno było głośno o warunkach pracy kasjerek w hipermarketach w PL. Nie chodzi nawet o same warunki pracy, bardziej o traktowanie przez klientów. Jak się dokopiesz do informacji, zrozumiesz, że komar nie ugryzł tej Pani. Może na przyszłość - po prostu nie zadręczaj się tak samopoczuciem personelu sklepowego. Nie wpływaj dodatkowo na pogłębienie ich frustracji. To polityka marketów, sposób ustawiania towarów na półkach i jego oznaczania jest przyczyną zamieszania z Twoimi wodami, itp sytuacji. Po prostu większość klientów tego nie zauważy i firma ma zarobek. Grosz do grosza... Nie wiń za to Pań na kasie, one naprawdę nie znają cen. A brak uprzejmości odpłacają brakiem uprzejmości... często obrywają niewinni.

    Pozdrawiam

    ReplyDelete
  4. Ha, dziękuję za komentarz, ale ja prezentuję MÓJ punkt widzenia, nie zadręczam się niczyim samopoczuciem i zwykle próbuję raczej rozweselać, o ile mogę, a nie pogłebiać niczyjej frustracji, a kasjerki traktuję grzecznie, chyba że mi bardzo nadepną na odcisk. Co do zrozumienia, to nigdy nie zrozumiem logiki, że jeśli zdenerwował mnie szef albo mi mało płacą, to trzeba stłuc żonę (męża), psu kopnąć w 4 litery lub portaktować klienta z buta. W Australii też kasjerki nie zaliczają się do Rockefellerów, ale się uśmiechają, często rozmawiają o głupstwach z klientem i życzą na koniec zakupów miłego dnia. A w PL-u - wprost przeciwnie. I o to właśnie mi chodzi.

    ReplyDelete