Friday, 29 January 2010
Szczęśliwy kundel
Na piewszej stronie internetowego wydania wiktoriańskiej gazety Herald Sun natrafiłem na historię. Pozytywną. O psie, który spłynął na krze lodowej ponad 120 km do morza i 35 km od brzegu został uratowany przez właśnie przepływający statek.
Polskie media też o tym donosiły, choć musiałem trochę pogrzebać w sieci, aby to znaleźć, więc może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby się to nie zdarzyło w Polsce. Nie pamiętam żadnych tego typu pozytywnych informacji z Australii publikowanych w Polsce, w polskich mediach nie było to na pierwszych stronach (ale tu mogę się mylić). W ogóle pamiętam mało pozytywnych informacji z polskich mediów.
W Youtube też można prędzej trafić na angielską wersję klipu o piesku, niż na polską.
Podejście polskich dziennikarzy do publikowanych tzw. newsów obrazuje poniższa autentyczna opowieść:
>>>>>>>>>>>
Kilka lat temu w austriackich Alpach przebywała grupa narciarzy, w której był mój kolega (stąd mam relację z pierwszej ręki). Wieczorem narciarze właśnie 'odpoczywali' po nartach, kiedy spadła lawina i odcięła wioskę od świata.
- 'Chłopaki, ja mam znajomego w ... (tu nazwa radia ogónopolskiego o słuchalności jednej z najwyższych, którą przemilczę, żeby przypadkiem mnie ktoś nie ciągał po polskim wymiarze niesprawiedliwości), zadzwonimy do niego i powiemy, że jesteśmy odcięci od świata, to nas puszczą w wiadomościach!'
Zadzwonił.
- Hej, stary tu spadła lawina! Jesteśmy odcięci od świata!
Z drugiej strony pytanie:
- A zabiło kogo?
- Nie!
- To co mi tu dupę zawracasz!
<<<<<<<<<
To świadczy o podejściu polskich dziennikarzy do tzw. newsów. W Australii często się słyszy pozytywne wiadomości w mediach. W Polsce - bardzo rzadko. A szkoda.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
Akurat historia pieska była relacjonowana we wszystkich polskich wiadomościach. Później nawet śledzono losy tego zwierzaka i szukano dla niego rodziny.
ReplyDeleteNo, to przegapilem, sorry. Na swe usprawiedliwienie dodam, ze glownych polskich wiadomosci (tym bardziej nie-internetowych) nie sledze. Dziekuje za komentarz.
ReplyDelete