Monday 16 August 2010

Polska nierówna Australii, także w warstwie językowej


O pytaniach moich córek dotycących polskich toalet pisałem tutaj. (Nota bene ostatnio wielkie zdziwienie jednej z nich miało miejsce, kiedy jedna z toalet w PL-u była bezpłatna).


Ale ja nie o toaletach tym razem, ale o zderzeniu dzieci wychowanych w Australii z polską rzeczywistościa.


Moja starsza po krótkim pobycie w PL-u i po zabawach z rówiesnikami (pierwsze lata szkoły podstawowej) przyszła do mnie z pytaniem: tata, a co to znaczy ‘ku*wa’?


Zamurowało mnie, ponieważ ‘r’ w wypowiedzianym słowie nie było wykropkowane, a moje dzieci do niedawna nie wiedziały co to znaczy ‘dupa’ (a jak się dowiedziały od dzieci w polskiej szkole sobotniej w Brisbane, to i tak myślały, że to szczyt chamstwa wypowiedzieć to słowo).


Po namyśle i śledztwie, gdzie i kiedy to słyszała, wygłosiłem krótki wykład na temat tego, jak wyrażają się ludzie niewykształceni, no po prostu z marginesu społeczeństwa. Wtedy z kolei musiałem wytłumaczyć, co to jest margines społeczeństwa. Jakoś się udało, ale po kilku dniach jak bumerangiem wróciło pytanie: tata, a czy wszyscy w Polsce to margines społeczeństwa?


Na to pytanie nie umiałem odpowiedzieć.


Coś w tym jest. W Austalii nie słychać tyle 'rzucania mięsem' przy każdej okazji.

2 comments:

  1. To niestety smutna prawda, że w Polsce przekleństwa zdarzają się nagminnie często, ale i tutaj słyszy się słowa od których uszy więdną.

    ReplyDelete
  2. Tak, zgadzam sie, ale to jest duuuzo rzadsze zjawisko.

    ReplyDelete