Sunday, 8 August 2010

Powrót do korzeni



Dawno nie było o butach. No to teraz o najpopularniejszym obuwiu w Australii. Gumowe klapki. W miejscowym narzeczu: thongs (nie mylić z majtkami, co to się wrzynają).


Podstawowe całoroczne obuwie 90% Australijczyków, szczególnie na północ od Sydney. Noszą je wszyscy (mężczyźni, kobiety, dzieci, nastolatki) i to dosłownie wszędzie. Dziewczyny w moim biurze jak miały czas, to je zmieniały na jakieś normalne buty. Ale czasem cały dzień siedziały za biurkiem w klapkach, albo na bosaka – normalka!


Podstawową zaletą klapków jest cena. Waha się od 2-3 dolarów na wyprzedaży w K-mart (to taka większa Biedronka) do około 15-20 dolarów w bardziej ekskluzywnych sklepach, jak David Jones lub Myer (równowartość 2 piw w pubie w City). Wtedy z reguły klapki mają różne napisy, takie jak ‘Aussie Rulez’ albo ‘Billabong’. A w chińskich sklepach napis na klapkach głosi ‘Versace’ albo ‘Dolce&Gabbana’ i obuwie też jest za grosze.


Aha, no i są przewiewne – grzybica się Ozich raczej nie ima (raczej, bo o wyjątkach już pisałem tutaj). Zima, przynajmniej w Brisbane, nie sprawia żadnej różnicy – klapki są całoroczne!!!


Jedyne co mi nie pozwala nosić klapków, to niemiłe uczucie czegoś pomiędzy palcami. Dlatego noszę zwykle takie skórzane klapko-sandały bez paska na piętę i bez przedziałki pomiędzy największym palcem i sąsiednim. No ale to już mercedes wśród klapków – kosztują od około 50 dolców wzwyż. Takie klapki noszą tylko bardzo bogaci Australijczycy lub emigranci z Europy. Choć pewnie i tak wychodzi na jedno, bo na dłuższą metę trwałość klapko-sandałów ze skóry znacznie przewyższa trwałość tych gumowych.

Powiedz mi jakie nosisz klapki, a powiem ci kim jesteś!

No comments:

Post a Comment