Napis głosi (komentarze w nawiasach moje):
'Uwaga! Wkraczasz na terytorium srok.
Sroki mają gniazda w tej okolicy i mogą w locie nurkowym atakować intruzów. To jest zwykłe zachowanie obronne (!!! - ładne mi zachowanie obronne: idziesz sobie przez park i sroka wali cię dziobem w głowę, aż się krew leje) podczas sezonu lęgowego i może trwać do 6 tygodni.
Aby się ustrzec przed srokami:
- przejdź szybko przez ten obszar - nie biegnij,
- noś kapelusz albo parasol,
- rowerzyści - proszę zejśc z roweru i go prowadzić,
- nigdy celowo nie prowokuj ani nie napastuj srok, bo to powoduje, że bardziej się bronią (czyli bardziej atakują i cholera, zapomnieli dodać: i grozi to śmiercią lub kalectwem).
Sroki na mocy Ustawy o Ochronie Środowiska Naturalnego z 1992 r. są gatunkiem chronionym. W naprawdę niebezpiecznych wypadkach, rząd Queensland lub oficer służb ds. parków przyrody mogą wydać zezwolenie na usunięcie ptaków (i chodzi im o przeniesienie w inne miejsce, a nie egzekucję).
Znak postawiony przez Brisbane City Council (tutejszy urząd miejski) ku pożytkowi społeczeństwa.'
Często nas atakowały, france. Nie tylko nas, naturalnie: zwykłym widokiem są w Australii rowerzyści, którzy na tyle kasku (kaski są obowiązkowe), na potylicy, mają domalowane duże ... oczy. To bierze się stąd, że ponoć ulubionym celem ataku srok są oczy ludzi. A tak to ich dziobią w tył kasku.
Raz, przy powrocię z wyjazdu weekendowego za miasto, stanęliśmy obok drogi, bo dzieci chciały sikać - nie udało się, trzeba było zwiewać. Ja w czasię lęgowym srok chodzę na spacery ze sporym kijem. I niech się tylko która sroka spróbuje przede mną obronić, to się będę bawił w rycerza Jedi obcinającego kończyny napastnikom...