Thursday 26 August 2010

Samochodzik cz. 2


A to zdjęcie ze Stradbroke Island w Queensland, zatytułowane 'Samochodzik, któremu źle z rejestracji patrzy'.

Podobają Wam się 'samochodzikowe' zdjęcia?

Do następnego, cheers!

Saturday 21 August 2010

Samochodzik


Tym razem odgrzebałem zdjęcie nie z Australii, tylko z Nowej Zelandii.

Tytuł zdjęcia: Samochodzik, który się prosi o dzwona.

Monday 16 August 2010

Polska nierówna Australii, także w warstwie językowej


O pytaniach moich córek dotycących polskich toalet pisałem tutaj. (Nota bene ostatnio wielkie zdziwienie jednej z nich miało miejsce, kiedy jedna z toalet w PL-u była bezpłatna).


Ale ja nie o toaletach tym razem, ale o zderzeniu dzieci wychowanych w Australii z polską rzeczywistościa.


Moja starsza po krótkim pobycie w PL-u i po zabawach z rówiesnikami (pierwsze lata szkoły podstawowej) przyszła do mnie z pytaniem: tata, a co to znaczy ‘ku*wa’?


Zamurowało mnie, ponieważ ‘r’ w wypowiedzianym słowie nie było wykropkowane, a moje dzieci do niedawna nie wiedziały co to znaczy ‘dupa’ (a jak się dowiedziały od dzieci w polskiej szkole sobotniej w Brisbane, to i tak myślały, że to szczyt chamstwa wypowiedzieć to słowo).


Po namyśle i śledztwie, gdzie i kiedy to słyszała, wygłosiłem krótki wykład na temat tego, jak wyrażają się ludzie niewykształceni, no po prostu z marginesu społeczeństwa. Wtedy z kolei musiałem wytłumaczyć, co to jest margines społeczeństwa. Jakoś się udało, ale po kilku dniach jak bumerangiem wróciło pytanie: tata, a czy wszyscy w Polsce to margines społeczeństwa?


Na to pytanie nie umiałem odpowiedzieć.


Coś w tym jest. W Austalii nie słychać tyle 'rzucania mięsem' przy każdej okazji.

Sunday 8 August 2010

Powrót do korzeni



Dawno nie było o butach. No to teraz o najpopularniejszym obuwiu w Australii. Gumowe klapki. W miejscowym narzeczu: thongs (nie mylić z majtkami, co to się wrzynają).


Podstawowe całoroczne obuwie 90% Australijczyków, szczególnie na północ od Sydney. Noszą je wszyscy (mężczyźni, kobiety, dzieci, nastolatki) i to dosłownie wszędzie. Dziewczyny w moim biurze jak miały czas, to je zmieniały na jakieś normalne buty. Ale czasem cały dzień siedziały za biurkiem w klapkach, albo na bosaka – normalka!


Podstawową zaletą klapków jest cena. Waha się od 2-3 dolarów na wyprzedaży w K-mart (to taka większa Biedronka) do około 15-20 dolarów w bardziej ekskluzywnych sklepach, jak David Jones lub Myer (równowartość 2 piw w pubie w City). Wtedy z reguły klapki mają różne napisy, takie jak ‘Aussie Rulez’ albo ‘Billabong’. A w chińskich sklepach napis na klapkach głosi ‘Versace’ albo ‘Dolce&Gabbana’ i obuwie też jest za grosze.


Aha, no i są przewiewne – grzybica się Ozich raczej nie ima (raczej, bo o wyjątkach już pisałem tutaj). Zima, przynajmniej w Brisbane, nie sprawia żadnej różnicy – klapki są całoroczne!!!


Jedyne co mi nie pozwala nosić klapków, to niemiłe uczucie czegoś pomiędzy palcami. Dlatego noszę zwykle takie skórzane klapko-sandały bez paska na piętę i bez przedziałki pomiędzy największym palcem i sąsiednim. No ale to już mercedes wśród klapków – kosztują od około 50 dolców wzwyż. Takie klapki noszą tylko bardzo bogaci Australijczycy lub emigranci z Europy. Choć pewnie i tak wychodzi na jedno, bo na dłuższą metę trwałość klapko-sandałów ze skóry znacznie przewyższa trwałość tych gumowych.

Powiedz mi jakie nosisz klapki, a powiem ci kim jesteś!